poniedziałek, 25 lipca 2016

Mieszkam na plebanii.

 Obiecany wpis przykościelny (po dwoch latach, nie ma to jak odkopac trupa:)) Materiał zawierałby dużo więcej zdjęć, ale niestety część się ulotniła razem ze złamaniem karty pamięci, dlatego posiłkuję się Street View.

Zwykły, opuszczony kościół w typowo angielskim stylu, nic szczególnego, pełno takich na wyspach. Wprawione oko miłośnika złomu na pewno już zauważyło co tam się czai;) Przekręcamy się zatem trochę w lewo i naszym oczom ukazuje się taki widok.

  Tak, ten angielski dżentelmen bez koszulki to bohater tego wpisu. W zasadzie to jego dom oraz podwórko. Te dwa zdjęcia powyżej pochodzą z 2011. Zdjęcia samego placu przed domem (plebanią) z GSV pochodzą z 2008, a moje zdjęcia z 2012. Zaczniemy chronologicznie. Ten sam widok, 2008:
No i widok właściwy. Widoczne trzy T3 stanowiły stały element ekspozycji, a T3 na przodzie "Fifty shades of blue" była najczęściej rzeźbionym, i jedynym upalanym autem z widocznych poniżej (oprócz przepychania ich z miejsca na miejsce po ogródku) Polecam zwrócić uwagę na czerwone 911, a w zasadzie jego przód wystający zza T3 w pryczy. Silnik, układ napędowy, felgi no i generalnie wszystko co się dało, zostało przełożone do Garbusa, niestety nie udało mi się go uchwycić bo on akurat był używany na codzień. Właściciela rzeczonego obiektu poznałem właśnie przy okazji oglądania Garbiego na parkingu pod sklepem znanej angielskiej marki, nie wiedziałem nawet, że mieszka 100m ode mnie i że to wszystko to jego dzieło.
Może słowo o samym obiekcie mieszkalnym. Tak, ten Pan, wraz z całą rodziną, gromadą kotów i psów, mieszka niejako na plebanii tego kościoła. Nie dane mi było wejść do środka, ale znając kilku(nastu) Anglików, spokojnie mogę stwierdzić, że w środku było podobnie jak na zewnątrz. Żeby było ciekawiej, w samym kościele obok znajdował się skład części i złomu wszelakiego, widok na prawdę ciekawy, niestety wnętrza nie mogłem obfocić.
Sam właściciel obiektu, człowiek o ogromnej wiedzy motoryzacyjnej z typowym, wschodnio-angielskim akcentem i stylem bycia na początku podszedł do mnie nieufnie, ale po kilku zdaniach zgodził się zrobić kilka zdjęć, prosił tylko, żeby możliwie zachować anonimowość. Kto będzie chciał pewnie i tak znajdzie to miejsce, ale zgodnie z prośbą adres zasłoniłem przy pomocy moich mad paint skillz. Rozmowa z nim to przeżycie zaiste ciekawe, na szczęście przyzwyczajony byłem już do akcentu w którym "u" czyta się jak "o" ("fokin hell") lub też "a"ako "u" ("rubisz") a i tamtejszy slang znam, więc dogadałem się bez problemu. Co ciekawe, przy załatwianiu spraw urzędowych przez telefon, konkretnie w urzędzie którym znajdował się w mieście oddalonym o 30 mil, za każdym razem przy słowach z "u" pani uprzejmie mnie poprawiała (rAbisz, not rUbisz!) to taka mała dygresja. Wracając do Pana Lemoona - mówił, że znalazł dobry sposób jak pogodzić pasję z żoną - on zagraca ogródek czym chce, ona dom. Podobno żona czepiała się tylko o jedno, mianowicie o grubawego best mate mężal, którego nie lubiła. Wydaje mi sie, że dlatego iż przyjeżdżał swoim Montego straszyć okolicznych mieszkańców skrzypieniem zawieszenia i piwnym oddechem, ale nie dociekałem głębiej. Wróćmy do zdjęć. Te już są z 2012
 Jak widać miejsce Porsche zajęły Buggy samoróbki (podejrzewam, że z pozostałości Garbusów), a obok T3 w pryczy przycupnęło sobie Capri mk2
Garbus widoczny tu to nie ten z bebechami Porsche, ale jako jedyne auto był w dobrym stanie, zwłaszcza środek w kremowej skórze (czyste wnętrze dla tego Pana to nie lada osiągnięcie)

 Tutaj T3 już nie "fifty shades of blue" ale z tego co  widziałem, to końcowe stadium pracy nad nim. Silnik to jakiś porobiony boxer z Alfy (nie przypomnę sobie już z jakiej), z przodu dwa kubły też z jakiejś alfy, i pusta paka wzmocniona czymś na kształt klatki. Paliło to to gumę jak wściekłe, ale nie wiem jak na zakrętach. Chociaż przekonałbym się z przyjemnością.

A tu mój osobisty faworyt, jeździłbym tak jak stoi, właściciel nawet widząc moje zainteresowanie nim szybko rzucił "fri hundred quid and itz jors" ale wizja załatwiania papierologii przy targaniu go do polski skutecznie mnie odstraszyła.

 Na koniec jeszcze jakieś randomowe foto:

Mixy swojskie polskie ojczyste juz niebawem:))

środa, 4 marca 2015

Archiwumix czyli miks zdjęć z archiwum ciąg dalszy.

Obiecany wpis na temat przykościelnego spota angielskiego już niebawem, tymczasem ciąg dalszy przeglądu zdjęć wszelakich.

Combo -  trzy czerwonawe na czarnych
Siena:


 Combo breaker - ax

Ja go chce! (Volvo 960? nie jestem pewien)
Najlepsze jest to, że wszystkie powyżej stały przy jednej ulicy, na długości może 50m;)

Dzień jak codzień, Corsa Combi regularnie używana

O cie holender!


Zadbany Escort na czarnych - no no.

Wtem! To zadbany XR3i na czarnych

 I kolejny Escorcik z tej samej ulicy, nuda.
 
No, to jeszcze jeden, w ciekawszej wersji (dogonić go nie moglem, prowadziła pani 40 lub nawet 50+)




No i gruba kosa z wysp - pożądam (w Szczecinie widziałem coś podobnego, ale z daleka i nie rozpoznałem co to, w okolicach basenu górniczego)

Nie dane mi było porozmawiać z kierownikiem tego Escorta niestety, jestem ciekaw co tam siedzi za tą chłodniczką. W mieście gdzie mieszkałem (ten powyżej jest z innego) był też jeden posiadacz żółtego Escorta mk2 mocno zmodyfikowanego, pamiętam wielki czerwony most napędowy wystający z tyłu i ogromne koła, dzięki czemu tył był wyżej niżej niż przód (często spotykane w Anglii). Jego zdjęcie oczywiście przepadło. Stojąc na pasie obok na skrzyżowaniu spytałem co tam ma pod maską, ale bulgot jego silnika skutecznie uniemożliwił mi usłyszenie czegokolwiek. Podczas pobytu w Anglii widziałem spokojnie +15 grubo porobionych Escortów.
Wróćmy do PL, takie tam Scirocco


Tico w cabrio branded by KIA Mieli chłopaki fantazje.


Zakończymy symbolicznie - la revedere!



wtorek, 3 marca 2015

Pierwszy post, nie mam czasu.

Zostałem Blogerę. W końcu. Rychło w czas. Nie ogarniam jeszcze do końca działania calego tego ustrojstwa, więc trochę to potrwa zanim ten multiinterfejsowy blog będzie przyjemniejszy dla oka.

Miałem kiedyś ogromne archiwum dobrego żelaza zbieranego przez prawie 2 lata, od UK w prawo aż do Cebulandii. Zacne żelaza były to. Kilka GB złomu stracone jednym pęknięciem na karcie pamięci. Trochę zdjęć się na szczęście uchowało gdzieś tam na innych urządzeniach. Od teraz robię backupy. Mądry Polak i te sprawy... Zdjęcia robione w bliżej nieokreślonym okresie, 10 różnymi urządzeniami więc jakość różna, w dodatku mój skill fotograficzny nie powala. Pewnie część aut była już u Demona (http://demoniczny75.blogspot.com pozdrawiam) ale chyba się nikt nie obrazi.

no nic. Czasu dużo nie mam, oglądajcie!

Nie trąb pojebie, bo jadę na glebie! A nie, czekaj...

Nie trąb x2

POO - prestiżowa ozdoba ogrodowa

Kontynuując wątek prestiżu


Obok "zglebionego" merca z drugiego zdjęcia, stoi sobie takie o to żelaz(k)o. Z Francji?  

 
A obok żelaz(k)a żuczek w militarnej zieleni.
Pozostając w polskich klimatach użytkowych





I w klimatach bezużytkowych


Dużo Fordów na raz. (będzie więcej zdjęć z tego nieistniejącego już spotu)
Skoczmy na moment na Wyspy pośmigać matizem. (tam w oddali za wieżyczką kościoła znajduje się doobry spot, ale jak to mówią blogery "to temat na oddzielny wpis" (ukaże się niedługo)
  
I z powrotem w PL. A tu Harlekin.
 Widać, na kim się wzorował właściciel okulara.

Na tej samej ulicy znalazłem Tatę!


Kończymy totalnym zakrzywieniem czasoprzestrzeni.

Stej tjund, jeszcze trochę żelaza zalega w archiwum.